Bukareszt na weekend. 5 rzeczy, które powinieneś zobaczyć w stolicy Rumunii
„Zapytałam przyjaciół, co jest pięknego w Bukareszcie. Odpowiedzieli:
Bukareszt jest jak ciastko kupowane w niedzielę, niby czekoladowe i słodkie, ale z gorzką polewą. Nie znajdzie się tu łatwego piękna.
Bezwstyd, histeria stylu, fasadowość. Przy Bukareszcie każde europejskie miasto wydaje się tak statyczne, że aż nudne.”
Małgorzata Rejmer, „Bukareszt. Kurz i krew”.
Bukareszt to stolica, którą trudno się zachwycić od razu. Poturbowana przez trzęsienie ziemi, II Wojnę Światową oraz przez Nicolae Ceausescu, nie jest głównym celem turystycznym Rumunii. Nadal jednak można podziwiać stare cerkwie oraz odpocząć w zielonych i dużych parkach. Dawniej nazywano stolicę Rumunii Małym Paryżem. Do dziś można odnaleźć inspiracje francuską architekturą w wielu zabytkowych kamienicach.
Bukareszt, nie Budapeszt 🙂 Jak się okazuje, wielu cudzoziemców często myli obydwie nazwy. „Hello Budapest” – tym entuzjastycznym okrzykiem powitali bukaresztańską widownię m.in. Lenny Kravitz czy Michael Jackson. Skala zjawiska była na tyle duża, że przeprowadzono kampanię uświadamiającą różnicę 🙂
Odwiedzenie Bukaresztu to dla mnie przedsmak dłuższej podróży po Rumunii. Chociaż miasto nie jest najbardziej reprezentacyjną stolicą Europy, mimo usilnych starań przerobienia jej na Paryż wschodu, nie jest również betonowym reliktem komunizmu.
Bukareszt w dużej mierze został zniszczony przez Nicolae Ceausescu, który miał zaplanowaną przebudowę stolicy. Wyburzono wówczas wiele zabytków, kamienic, cerkwi (aż 22!). Na ich miejsce postawiono symbole władzy komunistycznej, które podkreślały status dyktatora. Zabudowa Bukaresztu jest dosyć chaotyczna, ale można znaleźć tam wiele starych budowli, dlatego polecam zwiedzać miasto piechotą. Najważniejsze zabytki mieszczą się głównie w centrum.
- Pałac Parlamentu, czy jak ktoś woli, pałac Ceausescu – potęga reżimu dyktatora. Pierwsza myśl, jaka wielu z nas przychodzi na myśl, na hasło Bukareszt? Gigantyczny pałac Ceausescu. Wielka budowla komunistycznego dyktatora rzeczywiście góruje nad miastem. Nie sposób go przeoczyć będąc w Bukareszcie, gdyż ogromny, betonowy i kiczowaty góruje nad całym miastem. Świadectwo życia dyktatora, które pełne było przepychu. Jest to jeden z największych budynków w Europie. Warto wspomnieć, że wyburzono aż 7 km² starego miasta, by mógł powstać ten tandetny i szkaradny symbol władzy. Stylem nawiązuje do neoklasycyzmu. Cała powierzchnia zabudowy ma 830 tysięcy m², pochłonęła wiele lat budowy i kilka miliardów euro. Z zewnątrz pałac jest wykończony, ale po bokach można zauważyć, że prace nad skończeniem wciąż trwają. Pałac posiada dwanaście pięter i osiem podziemnych kondygnacji. Dziś pełni funkcje rządowe, to miejsce rumuńskiego parlamentu, trybunału konstytucyjnego. Jest także atrakcją turystyczną dostępną dla zwiedzających. Można również wybrać się na wirtualny spacer nie wychodząc z domu: KLIK
- Piata Unirii – centralny plac miasta z olbrzymią fontanną. To także skutek uboczny fantazji dyktatora. Na zachód idzie bulwar, zbudowany na miarę Pół Elizejskich. Bukareszt miał być bowiem Paryżem wschodniej Europy. W rezultacie plac, zarówno jak i aleja straszą socrealistyczną zabudową. Bukaresztańskie Pola Elizejskie miały tętnić życiem, tymczasem mimo swych ogromnych rozmiarów stanowią raczej odludną część miasta.
- Parki, a szczególnie Ogrody Cișmigiu (najstarszy i największy) oraz park Herăstrău. Bukareszt zaskoczył mnie dość sporymi terenami zielonymi. Spodziewałam się zobaczyć miasto zalane komunistycznym betonem, zastałam stolice z kilkoma dużymi parkami. W szczególności Herăstrău, który leży wokół jeziora jest interesujący. Na jego terenie znajduje się Muzeum Wsi, skansen posiadający aż 272 obiektów. To największy obiekt tego typu w Rumunii.
- Biserica Stavropoleos – jedna z niewielu perełek dawnego Bukaresztu. Cerkiew z 1724 roku, jest malutka, ale niezwykle ozdobna i urokliwa. Zachwyca pięknym ikonostasem i freskami. Oprócz samego klasztoru można odwiedzić lapidarium, gdzie znajdują się zabytkowe płyty nagrobne oraz krzyże. Mimo iż świątynia znajduje się w samym środku miasta, wewnątrz panuje cisza i można na chwilę odetchnąć.
- Pasaż Macca-Vilacrosse – pełen knajpek i restauracji, wieczorem tętni życiem. Kiedyś znajdowała się tam giełda. Nazwa nawiązuje do greckiego kupca i weneckiego architekta Xavierz Villacrosse, który go zaprojektował w XIX wieku.Uwagę zwraca żółte szkło zadaszenia, przez które przedostaje się światło.
Ciekawostką jest fakt, że cały Bukareszt jest spowity w plątaninie kabli. „Atrybuty miasta: czarne kłęby przewodów na słupach jak gniazda porzucone przez ptaki, atmosfera rozkopania i prowizorki obok bankietów w sklepowych witrynach, przeszywający zapach lip i rozgniecionych winogron”. Małgorzata Rejmer, „Bukareszt. Kurz i krew”.
Na koniec wymienię restaurację https://vatra.ro, gdzie można zjeść pysznie, tradycyjnie i wypić lampkę świetnego rumuńskiego wina.
To jak, wybierzecie się do Bukaresztu? 🙂